środa, 6 lutego 2013

Rozdział I

JUPILA!!! Wreszcie się ruszyłam coś napisać... A jak wypadło i tak ocenicie sami ;)
_________

Rozdział I
magia istnieje”
-Cholerna fizyka! – przeklęła Ellen wpatrując się w jakieś niezrozumiałe zapiski ze złością.
Nagle papier zapalił się jakby pod wpływem jej wkurzonego spojrzenia. Nie działo się to pierwszy raz i dziewczyna od razu wiedziała co robić. Sięgnęła po stojącą na parapecie butelkę wody i właśnie w momencie gdy zalewała papier wodą drzwi do „jej pokoju” otworzyły się jak zwykle bez pukania.
-Ellen, masz gościa. – oznajmiła sucho jej opiekunka.
-Witaj Ellen. – powiedziała uprzejmie jakaś kobieta.
-Dzień dobry. – odpowiedziała obojętnie wskazując kobiecie krzesło.
Coś w jej wyglądzie wzbudzało w dziewczynie jakby respekt. Było w niej coś dziwnego, tajemniczego. Wyglądała na około 50 lat, ale dziewczyna czuła, że ma więcej. Myślała, że to jak zwykle jakaś nowa nauczycielka czy korepetytorka, a może lekarka. Nie obchodziło ją to. Co roku w wakacje było to samo. Przychodziło kilku dorosłych, badali jej stan umysłowy i fizyczny, a potem oznajmiali, że ma w sobie coś dziwnego, ale jest w porządku. Żeby tylko na nią nie patrzeć znów rzuciła okiem na papier. Znowu to samo! Jeszcze kilka minut temu się palił, a teraz nie dość że jest suchy to jeszcze nie widać na nim żadnych śladów po ogniu i wodzie. Znowu spojrzała na kobietę, która w tym czasie zdążyła zamknąć drzwi i usiąść, a teraz patrzyła na nią przenikliwym wzrokiem.
-Kim pani jest? – zapytała w końcu zniecierpliwiona.
-Nauczycielką.
-Nie potrzebuje korepetycji.
-Nie jestem od tego.
-W takim razie od czego? Nie interesują mnie żadne zajęcia poza lekcyjne. – oznajmiła sucho, miała już dość, czekała ją jeszcze matematyka, a ta baba nie daje jej spokoju.
-Spodziewałam się tego. Liczę jednak, że TO Ci wszystko wyjaśni, panno Yaxley. – to powiedziawszy, kobieta podała jej jakiś dziwny list.
Zaadresowany był zielonym atramentem i przypieczętowany jakąś dziwną czerwoną pieczątką. Na stemplu widniała literka H wokół której owinięte były 4 zwierzęta: wąż, orzeł, lew i borsuk. Zdziwiła się, jednak nie zadając już żadnych pytań, przełamała pieczęć i otworzyła kopertę. Ze środka wypadły 3 kawałki jakiegoś dziwnego papieru. Dziewczyna wzięła do ręki pierwszy z brzegu.

HOGWART

SZKOŁA MAGII I CZARODZIEJSTWA
~*~

Dyrektor: Minerwa McGonagall


Szanowna Pani Yaxley,
Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę książek i niezbędnego wyposażenia
Rok szkolny rozpocznie się 1 września. Z powodów oczywistych (wychowanie w mugolskim sierocińcu) przyjadę do Pani osobiście by wytłumaczyć Pani o co dokładnie chodzi.

Minerwa McGonagall

Dyrektorka.

Dziewczyna dalej wpatrywała się w dziwny list. Nie mogła w to uwierzyć! Ona czarownicą? Owszem wokół niej działy się czasem dziwne rzeczy np. takie jak samozapalająca się kartka, ale to jeszcze nic nie znaczy. No i jaki Hogwart? Przecież nie istnieje nic takiego! Tak samo jak Magia!
-To jakiś żart? – zapytała w końcu.
-Czemu tak sądzisz?
-Z dwóch powodów. Po pierwsze, magia nie istnieje, a po drugie ja na pewno nie jestem czarownicą. – odpowiedziała sarkastycznie.
-Dlaczego sądzisz, że magia nie istnieje? – zapytała zdziwiona czarownica.
-Bo nigdy jej nie doświadczyłam.- powiedziała twardo i pewnie.
-Nigdy nie zdarzyło Ci się, że gdy czegoś chciałaś, byłaś zła lub zdenerwowana, działy się dziwne rzeczy. Wiesz np. palące się kartki na których potem nie widać śladu, ani ognia ani wody, latające przedmioty, szybko odrastające włosy... – kobieta wymieniała to wszystko co często działo się w jej życiu.
Tak. Dobrze pamiętała, że jak wróciła kiedyś od fryzjera z zafarbowanymi końcówkami to jej wychowawczyni obcięła ją na chłopaka. Była wtedy bardzo zła, a gdy się obudziła jej włosy znów wyglądały tak samo. Nawet końcówki. A potem wezwano lekarza...
-Sama widzisz. Twoje argumenty nie mają sensu. – uśmiechnęła się kobieta.
-Czy do waszej szkoły zawsze trafia się w wieku 15 lat?
-Nie. – westchnęła kobieta i Ellen już wiedziała, że trafiła w dobre miejsce.
-Więc...?
-Znasz swoją matkę lub ojca? – odpowiedziała pytaniem na pytanie starsza kobieta.
-Nie. – głos nawet jej nie drgnął, a oczy wciąż były tak samo zimne jak zwykle.
-Twój ojciec był złym czarodziejem. Zanim trafił do Azkabanu zdążył... Cię spłodzić. Twoja matka umarła trzy dni po jego aresztowaniu. Znałam ją, a ona poprosiła mnie, żebym dopilnowała by nic Ci się nie stało. Była mugolaczką. Więc oddałam Cię tu. Byś była bezpieczna, ale teraz już nie jesteś... dlatego dopiero teraz zabieram Cię stąd.
-Ile lat mam do nadrobienia?
-Dojdziesz na piąty rok.
-Jak nadrobię te 4?
-Właśnie dlatego zabieram Cię stąd już teraz. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko spędzeniu tych wakacji na nauce magii?

*****
(następnego dnia)
Ellen leżała na łóżku. Właściwie na łożu. Było ono bowiem tak wielkie, że nawet Królowa Anglii by nie pogardziła. Mimo, że minął dopiero 1 dzień ona zdążyła się już przyzwyczaić do nowego stanu rzeczy. Była teraz najszczęśliwszą osobą na świecie, ale za żadne skarby nie dawała po sobie tego poznać.
Jedynym momentem w którym pozwoliła sobie na okazanie radości był moment gdy po raz pierwszy przekroczyła próg tego pokoju. Bo jak tu nie krzyknąć z radości, gdy po 15 latach mieszkania w małym zatęchłym, żółtym pokoiku, nagle wchodzisz do wielkiego pokoju wykonanego jakby specjalnie pod ciebie?
Ściany pomalowane na czarno, a na podłodze zielone kafelki. W rogu wielkie czarno-zielone łoże, a obok szafka nocna z lampką w kształcie pękniętego serca. Naprzeciwko drzwi okrągły stół z dwoma krzesłami, a na przeciwległej ścianie drzwi na balkon. Po prawej stronie od drzwi wielkie czarne biurko ze stosami książek, a po lewej „mała” biblioteczka. Obok szafki nocnej wielka szafa po brzegi wypełniona ubraniami, a obok jej własna łazienka. Oprócz tego w pokoju znajdowały się piękne ciemnozielone pufy i kominek. Te rzeczy stały w rogu naprzeciwko łóżka i tworzyły przyjazny kącik do odpoczynku. W biblioteczce był też jakiś dziwny podest i stół. Sądziła, że właśnie tam będzie się uczyć zaklęć.
Jedynymi jej rzeczami znajdującymi się w pokoju była mała walizka pełna tego co miała w domu dziecka i koperta z listem.
Teraz leżała na brzuchu, a przed nią na zielonej poduszce leżał list. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie przeczytała jeszcze dwóch pozostałych kartek znajdujących się w środku. Najpierw wyciągnęła jakiś bilet.
-Peron 9 i ¾? – zdziwiła się.
Nikt jej nie odpowiedział. No tak. Przecież była w pokoju sama. Wzruszyła ramionami i odkładając dziwny bilet sięgnęła głębiej. Po chwili jej oczom ukazał się list, który już czytała, lecz jego również odłożyła na bok. Kolejną rzeczą jaką wyjęła była lista zakupów. Powoli zagłębiła się w listę na której wypisane były wszystkie książki jakie potrzebne będą jej na 5 roku. Zdziwiło ją jednak, że oprócz tego nie ma tam nic o kociołkach, różdżkach i szatach, o których mówiła jej McGonagall podczas jazdy metrem.
No właśnie. Gdzie ona się podziewa? Gdy wczoraj przyjechały było już bardzo późno więc kobieta kazała jej iść spać. Ona oczywiście nie posłuchała i w nocy zdążyła przeczytać już jej zdaniem najciekawszą książkę jaką znalazła. Jednak gdy właśnie kończyła podręcznik pod tytułem „Transmutacja stopień 1”, zmorzył ją sen i nie zdążyła przeczytać nic innego. Za to teraz była za bardzo podekscytowana czekającymi ją zakupami by czytać. Oczywiście gdyby ktoś wszedł teraz do jej pokoju zapewne pomyślałby, że jest ona po prostu znudzona.
-Ellen, mogę wejść? – delikatny głos wyrwał ją z rozmyślań nad swoim nieprzeniknionym Poker facem.
-Proszę. – odpowiedziała siląc się na obojętność.
-Och! Widzę, że już się zadomowiłaś. – uśmiechnęła się patrząc na leżącą na szafce nocnej książkę. – To bardzo dobrze, bo przez najbliższe 6 tygodni będzie to Twój dom. – przerwała jednak z braku jakiejkolwiek reakcji kontynuowała – W takim razie ubieraj się, bo za 20 minut śniadanie.   
Wyszła, a Ellen natychmiast powstała z łóżka. Jej pocieniowane włosy zafalowały gdy energicznie podeszła do wielkiej szafy. Absolutnie nie była jedną z tych strojących się plastikowych dziewczyn, ale teraz stojąc przed tak wielkim wyborem rzeczywiście miała kłopot. Przez całe dotychczasowe życie miała do wyboru jedynie kilka bluzek i 3 pary dżinsów, a teraz miała własną szafę, która na dodatek, mimo swoich rozmiarów pękała w szwach.
W końcu zdecydowała się na czarne rurki i luźną zieloną bluzkę. Czesząc włosy, równocześnie malowała usta swoim ulubionym wiśniowym błyszczykiem. <strój Ellen (1)>
5 minut później siedziała już przy stole w kuchni prof. McGonagall. Zdziwiła się widząc, że oprócz nich nie ma tu nikogo innego. Jedząc płatki z mlekiem odważyła się w końcu zapytać.
-Mieszka pani sama?
-Normalnie całe wakacje spędzam w Hogwarcie, jednak w tym roku muszę zająć się Tobą.
-Kupiła pani ten dom tylko ze względu na mnie? – niedowierzała Ellen.
-Och nie. Ten dom kupiony był już wiele lat temu na wszelki wypadek. Mieszkało w nim już wiele młodych czarownic i czarodziejów, którzy z jakiegoś powodu nie mogli pozostać w domu.
Ellen westchnęła. No tak. Pewnie nie jest jedyną osobą z takiej „rodziny”. Reszta śniadania minęła im w ciszy przerywanej jedynie półsłówkami typu „Ellen podasz mi sól?”
Gdy w końcu zjadły McGonagall wytłumaczyła młodej czarownicy w jaki sposób dostaną się na Pokątną i co z niej potrzebują, a potem za pomocą proszku Fiuu przybyły na miejsce.  
___
Mam nadzieje, że jakoś to wyszło i ktoś przeczyta i skomentuje ;) 

2 komentarze:

  1. Hej, dzięki za komentarz na moim blogu.

    Podoba mi się nawet, nie powiem. Pomysł ciekawy, wykonanie jeszcze lepsze. Dużo opisów - me gusta :D

    "Wyszła, a Ellen natychmiast powstała z łóżka. Jej pocieniowane włosy zafalowały gdy energicznie podeszła do wielkiej szafy. Ellen absolutnie nie była jedną z tych strojących się plastikowych dziewczyn, ale teraz stojąc przed tak wielkim wyborem rzeczywiście miała kłopot."

    Powtórzenie jej imienia jest niepotrzebne. Wystarczy samo "Absolutnie nie była jedną z tych strojących się [...]" nie potrzeba drugi raz pisać jej imienia, ponieważ wiadomo o kogo chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinię i pokazanie błędu. Zaraz go poprawię. Fajnie, że skomentowałaś to tak dokładnie, bo teraz wiem co robię dobrze co mam poprawić. Będę wdzięczna jeżeli będziesz mnie powiadamiać o nowym rozdziale na swoim blogu i od czasu do czasu wejdziesz na mój ;)

      Usuń