_________
Rozdział
I
„magia
istnieje”
-Cholerna
fizyka! – przeklęła Ellen wpatrując się w jakieś
niezrozumiałe zapiski ze złością.
Nagle
papier zapalił się jakby pod wpływem jej wkurzonego spojrzenia.
Nie działo się to pierwszy raz i dziewczyna od razu wiedziała co
robić. Sięgnęła po stojącą na parapecie butelkę wody i właśnie
w momencie gdy zalewała papier wodą drzwi do „jej pokoju”
otworzyły się jak zwykle bez pukania.
-Ellen,
masz gościa. – oznajmiła sucho jej opiekunka.
-Witaj
Ellen. – powiedziała uprzejmie jakaś kobieta.
-Dzień
dobry. – odpowiedziała obojętnie wskazując kobiecie krzesło.
Coś
w jej wyglądzie wzbudzało w dziewczynie jakby respekt. Było w niej
coś dziwnego, tajemniczego. Wyglądała na około 50 lat, ale
dziewczyna czuła, że ma więcej. Myślała, że to jak zwykle jakaś
nowa nauczycielka czy korepetytorka, a może lekarka. Nie obchodziło
ją to. Co roku w wakacje było to samo. Przychodziło kilku
dorosłych, badali jej stan umysłowy i fizyczny, a potem oznajmiali,
że ma w sobie coś dziwnego, ale jest w porządku. Żeby tylko na
nią nie patrzeć znów rzuciła okiem na papier. Znowu to samo!
Jeszcze kilka minut temu się palił, a teraz nie dość że jest
suchy to jeszcze nie widać na nim żadnych śladów po ogniu i
wodzie. Znowu spojrzała na kobietę, która w tym czasie zdążyła
zamknąć drzwi i usiąść, a teraz patrzyła na nią przenikliwym
wzrokiem.
-Kim
pani jest? – zapytała w końcu zniecierpliwiona.
-Nauczycielką.
-Nie
potrzebuje korepetycji.
-Nie
jestem od tego.
-W
takim razie od czego? Nie interesują mnie żadne zajęcia poza
lekcyjne. – oznajmiła sucho, miała już dość, czekała ją
jeszcze matematyka, a ta baba nie daje jej spokoju.
-Spodziewałam
się tego. Liczę jednak, że TO Ci wszystko wyjaśni, panno Yaxley.
– to powiedziawszy, kobieta podała jej jakiś dziwny list.
Zaadresowany
był zielonym atramentem i przypieczętowany jakąś dziwną czerwoną
pieczątką. Na stemplu widniała literka H wokół której owinięte
były 4 zwierzęta: wąż, orzeł, lew i borsuk. Zdziwiła się,
jednak nie zadając już żadnych pytań, przełamała pieczęć i
otworzyła kopertę. Ze środka wypadły 3 kawałki jakiegoś
dziwnego papieru. Dziewczyna wzięła do ręki pierwszy z brzegu.
HOGWART
SZKOŁA
MAGII I CZARODZIEJSTWA
~*~
Dyrektor: Minerwa McGonagall
Szanowna
Pani Yaxley,
Mamy
przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do
Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę książek
i niezbędnego wyposażenia
Rok
szkolny rozpocznie się 1 września. Z powodów oczywistych
(wychowanie w mugolskim sierocińcu) przyjadę do Pani osobiście by
wytłumaczyć Pani o co dokładnie chodzi.
Minerwa McGonagall
Dyrektorka.
Dziewczyna
dalej wpatrywała się w dziwny list. Nie mogła w to uwierzyć! Ona
czarownicą? Owszem wokół niej działy się czasem dziwne rzeczy
np. takie jak samozapalająca się kartka, ale to jeszcze nic nie
znaczy. No i jaki Hogwart? Przecież nie istnieje nic takiego! Tak
samo jak Magia!
-To
jakiś żart? – zapytała w końcu.
-Czemu
tak sądzisz?
-Z
dwóch powodów. Po pierwsze, magia nie istnieje, a po drugie ja na
pewno nie jestem czarownicą. – odpowiedziała sarkastycznie.
-Dlaczego
sądzisz, że magia nie istnieje? – zapytała zdziwiona
czarownica.
-Bo
nigdy jej nie doświadczyłam.- powiedziała twardo i pewnie.
-Nigdy
nie zdarzyło Ci się, że gdy czegoś chciałaś, byłaś zła lub
zdenerwowana, działy się dziwne rzeczy. Wiesz np. palące się
kartki na których potem nie widać śladu, ani ognia ani wody,
latające przedmioty, szybko odrastające włosy... – kobieta
wymieniała to wszystko co często działo się w jej życiu.
Tak.
Dobrze pamiętała, że jak wróciła kiedyś od fryzjera z
zafarbowanymi końcówkami to jej wychowawczyni obcięła ją na
chłopaka. Była wtedy bardzo zła, a gdy się obudziła jej włosy
znów wyglądały tak samo. Nawet końcówki. A potem wezwano
lekarza...
-Sama
widzisz. Twoje argumenty nie mają sensu. – uśmiechnęła się
kobieta.
-Czy
do waszej szkoły zawsze trafia się w wieku 15 lat?
-Nie.
– westchnęła kobieta i Ellen już wiedziała, że trafiła w
dobre miejsce.
-Więc...?
-Znasz
swoją matkę lub ojca? – odpowiedziała pytaniem na pytanie
starsza kobieta.
-Nie.
– głos nawet jej nie drgnął, a oczy wciąż były tak samo
zimne jak zwykle.
-Twój
ojciec był złym czarodziejem. Zanim trafił do Azkabanu zdążył...
Cię spłodzić. Twoja matka umarła trzy dni po jego aresztowaniu.
Znałam ją, a ona poprosiła mnie, żebym dopilnowała by nic Ci
się nie stało. Była mugolaczką. Więc oddałam Cię tu. Byś
była bezpieczna, ale teraz już nie jesteś... dlatego dopiero
teraz zabieram Cię stąd.
-Ile
lat mam do nadrobienia?
-Dojdziesz
na piąty rok.
-Jak
nadrobię te 4?
-Właśnie
dlatego zabieram Cię stąd już teraz. Mam nadzieje, że nie masz
nic przeciwko spędzeniu tych wakacji na nauce magii?
*****
(następnego
dnia)
Ellen
leżała na łóżku. Właściwie na łożu. Było ono bowiem tak
wielkie, że nawet Królowa Anglii by nie pogardziła. Mimo, że
minął dopiero 1 dzień ona zdążyła się już przyzwyczaić do
nowego stanu rzeczy. Była teraz najszczęśliwszą osobą na
świecie, ale za żadne skarby nie dawała po sobie tego poznać.
Jedynym
momentem w którym pozwoliła sobie na okazanie radości był moment
gdy po raz pierwszy przekroczyła próg tego pokoju. Bo jak tu nie
krzyknąć z radości, gdy po 15 latach mieszkania w małym
zatęchłym, żółtym pokoiku, nagle wchodzisz do wielkiego pokoju
wykonanego jakby specjalnie pod ciebie?
Ściany
pomalowane na czarno, a na podłodze zielone kafelki. W rogu wielkie
czarno-zielone łoże, a obok szafka nocna z lampką w kształcie
pękniętego serca. Naprzeciwko drzwi okrągły stół z dwoma
krzesłami, a na przeciwległej ścianie drzwi na balkon. Po prawej
stronie od drzwi wielkie czarne biurko ze stosami książek, a po
lewej „mała” biblioteczka. Obok szafki nocnej wielka szafa po
brzegi wypełniona ubraniami, a obok jej własna łazienka. Oprócz
tego w pokoju znajdowały się piękne ciemnozielone pufy i kominek.
Te rzeczy stały w rogu naprzeciwko łóżka i tworzyły przyjazny
kącik do odpoczynku. W biblioteczce był też jakiś dziwny podest i
stół. Sądziła, że właśnie tam będzie się uczyć zaklęć.
Jedynymi
jej rzeczami znajdującymi się w pokoju była mała walizka pełna
tego co miała w domu dziecka i koperta z listem.
Teraz
leżała na brzuchu, a przed nią na zielonej poduszce leżał list.
Nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie przeczytała jeszcze dwóch
pozostałych kartek znajdujących się w środku. Najpierw wyciągnęła
jakiś bilet.
-Peron 9 i ¾?
– zdziwiła się.
Nikt
jej nie odpowiedział. No tak. Przecież była w pokoju sama.
Wzruszyła ramionami i odkładając dziwny bilet sięgnęła głębiej.
Po chwili jej oczom ukazał się list, który już czytała, lecz
jego również odłożyła na bok. Kolejną rzeczą jaką wyjęła
była lista zakupów. Powoli zagłębiła się w listę na której
wypisane były wszystkie książki jakie potrzebne będą jej na 5
roku. Zdziwiło ją jednak, że oprócz tego nie ma tam nic o
kociołkach, różdżkach i szatach, o których mówiła jej
McGonagall podczas jazdy metrem.
No
właśnie. Gdzie ona się podziewa? Gdy wczoraj przyjechały było
już bardzo późno więc kobieta kazała jej iść spać. Ona
oczywiście nie posłuchała i w nocy zdążyła przeczytać już jej
zdaniem najciekawszą książkę jaką znalazła. Jednak gdy właśnie
kończyła podręcznik pod tytułem „Transmutacja stopień 1”,
zmorzył ją sen i nie zdążyła przeczytać nic innego. Za to teraz
była za bardzo podekscytowana czekającymi ją zakupami by czytać.
Oczywiście gdyby ktoś wszedł teraz do jej pokoju zapewne
pomyślałby, że jest ona po prostu znudzona.
-Ellen, mogę
wejść? – delikatny głos wyrwał ją z rozmyślań nad swoim
nieprzeniknionym Poker facem.
-Proszę. –
odpowiedziała siląc się na obojętność.
-Och! Widzę,
że już się zadomowiłaś. – uśmiechnęła się patrząc na
leżącą na szafce nocnej książkę. – To bardzo dobrze, bo
przez najbliższe 6 tygodni będzie to Twój dom. –
przerwała jednak z braku jakiejkolwiek reakcji kontynuowała – W
takim razie ubieraj się, bo za 20 minut śniadanie.
Wyszła, a Ellen
natychmiast powstała z łóżka. Jej pocieniowane włosy zafalowały
gdy energicznie podeszła do wielkiej szafy. Absolutnie nie
była jedną z tych strojących się plastikowych dziewczyn, ale
teraz stojąc przed tak wielkim wyborem rzeczywiście miała kłopot.
Przez całe dotychczasowe życie miała do wyboru jedynie kilka
bluzek i 3 pary dżinsów, a teraz miała własną szafę, która na
dodatek, mimo swoich rozmiarów pękała w szwach.
W końcu zdecydowała się na czarne rurki i luźną zieloną bluzkę. Czesząc włosy, równocześnie malowała usta swoim ulubionym wiśniowym błyszczykiem. <strój Ellen (1)>
W końcu zdecydowała się na czarne rurki i luźną zieloną bluzkę. Czesząc włosy, równocześnie malowała usta swoim ulubionym wiśniowym błyszczykiem. <strój Ellen (1)>
5 minut później
siedziała już przy stole w kuchni prof. McGonagall. Zdziwiła się
widząc, że oprócz nich nie ma tu nikogo innego. Jedząc płatki z
mlekiem odważyła się w końcu zapytać.
-Mieszka pani sama?
-Normalnie całe wakacje spędzam w Hogwarcie,
jednak w tym roku muszę zająć się Tobą.
-Kupiła pani ten dom tylko ze względu na
mnie? – niedowierzała Ellen.
-Och nie. Ten dom kupiony był już wiele lat
temu na wszelki wypadek. Mieszkało w nim już wiele młodych
czarownic i czarodziejów, którzy z jakiegoś powodu nie mogli
pozostać w domu.
Ellen westchnęła. No
tak. Pewnie nie jest jedyną osobą z takiej „rodziny”. Reszta
śniadania minęła im w ciszy przerywanej jedynie półsłówkami
typu „Ellen podasz mi sól?”
Gdy w końcu zjadły
McGonagall wytłumaczyła młodej czarownicy w jaki sposób dostaną
się na Pokątną i co z niej potrzebują, a potem za pomocą proszku
Fiuu przybyły na miejsce.
___
Mam nadzieje, że jakoś to wyszło i ktoś przeczyta i skomentuje ;)
Hej, dzięki za komentarz na moim blogu.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się nawet, nie powiem. Pomysł ciekawy, wykonanie jeszcze lepsze. Dużo opisów - me gusta :D
"Wyszła, a Ellen natychmiast powstała z łóżka. Jej pocieniowane włosy zafalowały gdy energicznie podeszła do wielkiej szafy. Ellen absolutnie nie była jedną z tych strojących się plastikowych dziewczyn, ale teraz stojąc przed tak wielkim wyborem rzeczywiście miała kłopot."
Powtórzenie jej imienia jest niepotrzebne. Wystarczy samo "Absolutnie nie była jedną z tych strojących się [...]" nie potrzeba drugi raz pisać jej imienia, ponieważ wiadomo o kogo chodzi ;)
Dzięki za opinię i pokazanie błędu. Zaraz go poprawię. Fajnie, że skomentowałaś to tak dokładnie, bo teraz wiem co robię dobrze co mam poprawić. Będę wdzięczna jeżeli będziesz mnie powiadamiać o nowym rozdziale na swoim blogu i od czasu do czasu wejdziesz na mój ;)
Usuń