Rozdział
V (cz.2/2)
„Demon
Zieleni”
Poranne światło oślepiło ją na chwilę
sprawiając, że z powrotem zacisnęła powieki. Ból głowy był nie
do wytrzymania, w gardle ją suszyło, a gdy tylko próbowała
otworzyć oczy wszystko zaczynało się kręcić. Kac.
-Cholera! – przeklnęła na głos.
-Kac? – zpytała ją zdziwiona przyjaciółka.
-Taaa, za dużo wypiłam z tym cholernym
Malfoyem.
-CO?! – wrzasnęła Laura gwałtownie
rozsuwając zasłony wokół jej łóżka.
-Nie drzyj się! Łeb mi pęka –
zaprotestowała Ellen.
Spróbowała wstać.
Jednak gdy tylko uniosła głowę poczuła nagłe zawroty głowy i
powrót wszystkiego co zjadła poprzedniego dnia.
-Ile wypiłaś? – zapytała rzeczowo Laura
opanowawszy się trochę.
-Nie wiem. Ponad dziewięć pełnych
szklanek....
-CO?! – znów nie mogła się pohamować
dziewczyna.
Pod wpływem
znaczącego spojrzenia współlokatorki zamilkła i podeszła do
swojego kufra. Po chwili wyciągnęła z niego jakąś szklaną
fiolkę. Płyn, który się w niej znajdował miał barwę
intensywnej zieleni. Laura odmierzyła pół szklanki i podała
Ellen.
Czując jego miętowy
zapach dziewczyna uśmiechnęła się i spojrzała z wdzięcznością
na przyjaciółkę. Przechyliła naczynie i połknęła eliksir. Z
trudem powstrzymała się od wyplucia.
-CO TY MI DAŁAŚ?! – wydarła się na cały
głos.
-Eliksir na wytrzeźwienie... – oznajmiła
przyjaciółka ze śmiechem widząc wykrzywioną twarz Ellen.
Dziewczyna chciała
wydrzeć się jeszcze raz, ale rzeczywiście poczuła się lepiej.
Przynajmniej nie miała już odruchów wymiotnych i mogła stanąć
na własne nogi. Gdy wychodziła z łóżka jej długa koszula
podwinęła się delikatnie ukazując bandaż na kostce.
Laura spostrzegła to
i pytającym wzrokiem spojrzała na Ellen. Ona jednak udała, że
tego nie zauważyła i najzwyczajniej w świecie poprawiła piżamę
i ruszyła do łazienki.
-Która godzina? – krzyknęła będąc już
w środku.
-7:30! Masz półgodziny - odkrzyknęła
Laura, która już dawno się ubrała.
Szatynka usiadła
przed jej stroną toaletki. Powoli zaczęła rozładowywać swój
kufer. Po dwudziestu minutach wszystko było już gotowe. Na szafce
nocnej i półce nad łóżkiem poustawiany były najpotrzebniejsze
rzeczy. Na regale poustawiane były książki i podręczniki, a na
biurku pojawiło się kilka osobistych akcentów. Do tego wszystkie
kosmetyki wylądowały na toaletce, a ubrania w szafie. Laura
uśmiechnęła się i wsunęła kufer z resztą rzeczy pod łóżko.
Krzyknęła do Ellen, że zaraz wraca i poprawiając mundurek <klik>
wyszła z pokoju.
Szła korytarzem
rozglądając się na boki i co chwila witając się z jakąś
koleżanką. Nie było to może bardzo wylewne, ale w każdym razie i
tak milsze niż wtedy gdy należała do paczki Malfoy’a. Idąc do
tablicy ogłoszeń rozmyślała o tym tlenionym blondynie. Jak to
możliwe, że Ellen była tak lekkomyślna by w pierwszy dzień
szkoły upijać się z tym dupkiem?! Przecież on potraktował ją
zaklęciem, które gdyby było wykrywalne byłoby też niewybaczalne!
Doszła do Tablicy
Ogłoszeń i spojrzała przelotne na plan. Odnalazła nazwiska swoje
i Ellen i wciąż rozmyślając o blondynie wróciła do Dormitorium.
-Łap! – krzyknęła rzucając Ellen kartkę.
-Dzięki.
Ellen uśmiechnęła
się wdzięcznie i rzuciła plan na łóżko. Odnalazła w szafie
swoją torbę i spojrzała na Laurę, która wciąż stała w progu
pokoju najwyraźniej nad czymś rozmyślając.
-To się więcej nie powtórzy. – zapewniła
ją Ellen z uśmiechem.
Laura wzruszyła
ramionami i uśmiechnęła się delikatnie. Następnie obie zagłębiły
się w swoich planach.
Plan Lekcji- Ellen Yaxley rok 5,
Slytherin
|
||||
Poniedziałek
|
Wtorek
|
Środa
|
Czwartek
|
Piątek
|
09:00- 11:00
Zaklęcia
11:10- 12:10
Historia Magii
Lunch
13:00- 15:00
Numerologia
Obiad
|
08:00-09:00
Wróżbiarstwo
09:15-11:15
Transmutacja
Lunch
13:00-14:00
Star. Runy
14:15-15:15
Zielarstwo
Obiad
|
08:30-10:30
ONMS
10:40-11:40
OPCM
Lunch
12:30-14:30
Zaklęcia
Obiad
24:30-01:30
Astronomia
|
09:00-11:00
Transmutacja
11:20-12:20
OPCM
Lunch
13:30-15:00
Eliksiry
Obiad
|
08:15-09:15
Eliksiry
9:30-10:30
Zaklęcia
10:45-11:45
Zielarstwo
Lunch
13:00-14:00
ONMS
Obiad
|
Plan Lekcji- Laura Jagger rok 5
Slytherin
|
||||
Poniedziałek
|
Wtorek
|
Środa
|
Czwartek
|
Piątek
|
09:00- 11:00
Zaklęcia
11:10- 12:10
Historia Magii
Lunch
13:00- 15:00
Numerologia
Obiad
|
08:00-09:00
Mugoloznastwo
09:15-11:15
Transmutacja
Lunch
13:00-14:00
Wróżbiarstwo
14:15-15:15
Zielarstwo
Obiad
|
08:30-10:30
ONMS
10:30-11:30
OPCM
Lunch
12:30-14:30
Zaklęcia
Obiad
24:30-01:30
Astronomia
|
09:00-11:00
Transmutacja
11:20-12:20
OPCM
Lunch
13:30-15:00
Eliksiry
Obiad
|
08:15-09:15
Eliksiry
9:30-10:30
Zaklęcia
10:45-11:45
Zielarstwo
Lunch
13:00-14:00
ONMS
Obiad
|
Ich plany były bardzo
podobne, aczkolwiek różniły się od siebie kilkoma szczegółami.
W poniedziałek i wtorek ich lekcje z lekka od siebie odbiegały, ale
mimo to były bardzo podobne.
-Świetnie mamy jeszcze półgodziny do
pierwszej lekcji, ale kończymy dopiero po astronomii. –
westchnęła Ellen pakując potrzebne rzeczy do torby.
-Nie jest źle. Pierwsza to Opieka Nad
Magicznymi Stworzeniami. Kocham tą lekcję. – oznajmia uśmiechem
Laura i wychodzi z pokoju.
Ellen tylko wzrusza
ramionami i wychodzi za nią. Nie ma zamiaru się kłócić.
Osobiście wolałaby żeby był już czwartek i upragniona lekcja
Transmutacji.
Gdy była już pod
Wielką Salą nagle przypomniała sobie swoje zadanie. Ze smutkiem
usiadła przy stole i nałożyła sobie jedzenia. Wiedziała, że i
tak będzie musiała coś zrobić, ale póki nie było Scorpiusa
chciała nacieszyć się jedzeniem.
Gdy nakładała sobie
czekoladowych płatków do środka wszedł Score i spojrzał na nią
wymownie. Ona odpowiedziała mu takim samym spojrzeniem.
W końcu nie mogła
już wytrzymać. Do początku lekcji zostało 10 minut. Szybkim
krokiem przemierzyła salę docierając do stołu krukonów.
Nie patrząc nikomu w
oczy podeszła do Matty’ego i uśmiechnęła się. Chłopak
odwrócił się w jej stronie, ale w jego spojrzeniu nie było już
dawnego ciepła i humoru. Ellen przełknęła ślinę i odważnie
spytała.
-Hej Matty... słuchaj bo... jeszcze nie do
końca orientuję się w tym zamku. Mógłbyś może kiedyś mnie
oprowadzić? Jesteś jednym z prefektów, więc pomyślałam, że...
-Jasne. O której dzisiaj kończysz? – gdy
mówiła zaczął się powoli uśmiechać, ale jej ostatnie słowa
sprawiły, że uśmiech znowu znikł.
-15:00. – uśmiechnęła się łagodnie
dziewczyna nie mogąc pojąć co się z nią dzieje.
-Okey to o 15:45 pod Wielką Salą? –
zaproponował chłopak.
Dziewczyna kiwnęła
głową i odeszła. Nie mogła zrozumieć co się właśnie
wydarzyło. Czemu Matty był dla niej taki oschły, a czemu ona sama
szczerzyła się jak głupia?
Wróciła do stołu i
usiadła na swoje miejsce. Rzuciła wyzywające spojrzenie Malfoyowi,
który krztusił się sokiem z dyni. Poklepany po plecach przez
Nicole uwolnił się od niej na chwilę i wstał z miejsca. Z
szerokim, arystokratycznym uśmieszkiem zaczął iść w jej stronę.
-Matty, serio? – wysyczał gdy był już tuż
obok.
Minął ją i szedł
dalej. Aż na sam środek. Dziewczyny wodziły za nim wzrokiem, a ona
miała ochotę wykrzyczeć im wszystkim w twarz, że to dupek. Nie
mogła pojąć jak te dziewczyny mogą go tak ubóstwiać. Przecież
połowa z nich pewnie była już choć raz wykorzystana i porzucona
jak śmieć.
-HUFFLEPUFF GÓRĄ! – wykrzyczał chłopak
zaśmiewając się.
Puchonki spojrzały na
niego z uwielbieniem, a reszta szkoły ze zdumieniem połączonym z
obrzydzeniem. Szczęki opadły nawet nauczycielom.
-Idziemy. – powiedziała Ellen do Laury,
która właśnie zbierała szczękę z podłogi.
-Wiedziałaś?
-Co? Że to zrobi? Owszem. Sama mu kazałam.
Jego zadanie.
-A ty jakie miałaś? – dopytywała ją
Laura gdy szły na błonia.
-Ymmm.. nic ważnego. – zbyła ją Ellen.
-To miało coś wspólnego z tym młodym
Longbottomem? – zapytała zadziornie Laura gdy szły przez błonia.
-Powiedziałam: nie ważne. – odpowiedziała
dobitnie Ellen kopiąc leżący na ścieżce kamień.
Dalszą drogę
przeszły w milczeniu. Im były bliżej tym wyraźniej widziały
chatkę gajowego. Ellen przyglądała się jej dokładnie. Lubiła
takie drewniane domki z ceglanymi kominami z buchającym dymem
drzewnym. Dom był bardzo mały i nawet z zewnątrz było widać, że
posiada tylko dwie izby. Otaczał go jednak całkiem spory ogród w
którym właściciel uprawiał dynie i inne warzywa. Znajdował się
on z tyłu domu czyli bliżej Zakazanego Lasu. Przednia część domu
aż do początku Lasu, otoczona była wysokim drewnianym płotem. To
właśnie o niego opierali się wszyscy piątoroczni uczestniczący w
lekcjach Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami.
-Tylko nie wystrasz się Hagrida, on bardzo
tego nie lubi. – roześmiała się Laura.
Ellen idąc za
przykładem innych uczniów usiadła na zroszonej trawie,
zastanawiając się czym jest „Hagrid” i dlaczego miałaby się
go bać.
Nagle jednak zza
drewnianej chatki wyszedł ogromny człowiek. Był wzrostu co
najmniej dwóch dorosłych mężczyzn i szerokości mniej-więcej
pięciu. Jego długa kręcona broda łącząca się z równie długimi
i siwymi włosami dawała mu wygląd olbrzyma na emeryturze. Miał
małe czarne oczy osadzone pomiędzy oboma strefami zarostu i bardzo
burzliwą fryzurę. Na dodatek uśmiechał się tak szeroko i
przyjaźnie jak dziecko na widok lady ze słodyczami. Wszystko to
razem bardzo mocno ze sobą kontrastowało.
Gdyby nie wcześniejsze
ostrzeżenie, Ellen najprawdopodobniej odskoczyłaby do tyłu. Jednak
dzięki tej odrobinie przygotowania udało jej się opanować ten
odruch, który mógłby urazić mężczyznę.
-Witam wszystkich tych co zdecydowali się
kontynuować mój przedmiot w tym roku... Dla tych, którzy nie
wiedzą lub nie pamiętają nazywam się Rubeus Hagrid i jestem w
tej szkole zarówno nauczycielem Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami
jak i gajowym. – przerwał na chwilę i rozejrzał się po
zebranych jakby nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Ta praca
musiała być dla niego bardzo ważna.
-Jako, że duże z was już dzieciaki na moich
lekcjach nie będzie obowiązywał zakaz wchodzenia do Zakazanego
Lasu. Oczywiście mimo to zawsze wchodzicie tam tylko i wyłącznie
pod moją opieką, poruszacie się cicho wyznaczonymi drogami i pod
żadnym pozorem nie wyprzedzacie mnie. – nakazał opuszczając
oficjalny ton i mówiąc tak jak na „dzikusa” przystało. – Na
dzisiejszej lekcji jednak zostaniemy tutaj.
Zebrani westchnęli z
ulgą. Wiele z nich miało jakieś niezrozumiałe (dla Ellen) obawy
przed wchodzeniem do wymienionego wyżej Lasu.
Hagrid zdawał się
tego nie zauważyć. Z uśmiechem patrzył jak uczniowie siadają na
trawie i wyjmują książki. Nie przejmował się nawet szeptami
które ogarniały całą klasę. W spokoju czekał. W końcu gdy
zobaczył, że wszyscy zajęci są sobą zniknął za swoją chatką.
Po chwili jednak
wrócił trzymając, w jednej ze swoich wielkich jak talerze rąk,
gruby sznur. Słysząc jego kroki oraz odległe parskanie uczniowie
uciszyli się i z zaciekawieniem zaczęli wpatrywać się w
nauczyciela.
-Panie i panowie, przedstawiam Wam Consilto. –
zakrzyknął i stanowczo pociągnął za sznurek.
Z gardeł
zgromadzonych wydarło się głośne „Ochhhhhhh” gdy zza małego
domku wyszło (?) dziwaczne zwierze.
Stworzenie posturą
przypominało dziwaczną bezogoniastą małpę, której całe ciało
zarosły delikatne srebrzyste włosy. Oczy zwierzęcia przykrywała
czarna grzywka, ale mimo to było widać czającą się w nich smutną
rozwagę.
-Kto wie co to za zwierze? – zapytał Hagrid
uśmiechając się z dumą na widok min tych, którzy już się
domyślali. – Ellen?
-Myślę, że to młody Demimoz. –
odpowiedziała dziewczyna opuszczając rękę.
-Dobrze. 5 punktów dla Slytherinu. Lauro może
opowiesz nam o nich coś więcej?
-Demimozy są zwierzętami bardzo rzadko
spotykanymi, Ministerstwo zakwalifikowało je jako groźne i
wymagające specjalistycznej wiedzy, z którymi poradzić może
sobie jedynie czarodziej specjalista. Jest to jednak uzasadnione nie
tym jak niebezpieczne są lecz tym jak trudno je znaleźć. Te
pokojowo nastawione roślinożerne zwierzęta zamieszkują przede
wszystkim Daleki Wschód, ale w obliczu zagrożenia stają się
niewidzialne...
-Wystarczy. 15 punktów dla żmijek. –
uśmiechnął się gajowy. – Panie Longbottom chciałby pan dodać
coś jeszcze?
Ellen zamarła.
Wcześniej nawet nie zauważyła siedzącego niedaleko niej Matthewa.
Teraz jednak aż za wyraźnie słyszała jego łamiący lody głos.
-Tak. Ze skór Demimoza robi się peleryny
niewidki, a jego włosy dodaje się do Eliksiru Niewidzialności.
Chciałbym również wyjaśnić na czym polega niewidzialność tych
zwierząt. Otóż one nie zlewają się z otoczeniem jak popularne
wśród mugoli Kameleony, ani nie znikają zupełnie. Gdy wyczują
zagrożenie ich sierść staje dęba co sprawia, że nie da się
odróżnić ich od powietrza, ale mimo to można na nie wpaść.
-Dobrze. 10 dla Ravenclawu. – podsumował
nauczyciel. – Jak widzę wszystko jest już wyjaśnione. Jakieś
Pytania? – Nie? – To świetnie. Na następną lekcję macie mi
przynieść dokładny portret Consilto. Zaczynajcie!
Ellen uśmiechnęła się. Bardzo lubiła rysować.
Pozowoliła sobie na ostatnie zerknięcie w stronę Matthewa i bez
reszty zatraciła się w świecie rysunku. Jedyną „osobą” na
jaką patrzyła do samego końca lekcji był Consilto. Zatraciła
poczucie czasu rysując kreska po kresce szkic zwierzęcia. Demimoz
był spokojny i tylko co jakiś czas poruszał się aby skubnąć
odrobinę trawy.
-Koniec! – obwieścił Hagrid gdy Ellen była
w połowie lewego oka. – Jeżeli ktoś nie skończył nawet
szkicu, lub chce to zrobić bardzo dokładnie może przyjść do
mnie któregoś dnia i zakończyć pracę. Uprzedzam, że warto.
Najdokładniejszy rysunek zostanie nagrodzony 50 punktami.
Uczniowie zaczęli
powoli wstawać. Zbierali swoje ołówki, pióra i kolorowe
atramenty. Pergaminy zwijali dokładnie i chowali do toreb. Umawiali
się kiedy i o której przyjdą do gajowego lub chwalili się
gotowymi rysunkami. Nikt nie zauważył jednego chłopaka, który
wciąż siedział na ziemi i rysował. Nikt oprócz Ellen.
-MATT! Spóźnisz się na Obronę! –
krzyknęła wybudzając chłopaka z artystycznego transu.
-A.. tak. Dzięki. Sorry. Idę już. –
zająknął się chłopak i zaczął w pośpiechu zbierać swoje
rzeczy.
W ułamku sekundy
zobaczyła, że chowa dwa pergaminy. Jeden zarysowany jedynie szkicem
Consilto a drugi... Czymś co na pierwszy rzut oka wyglądało jak
ona sama. Nie zgadzało się jednak zbyt wiele rzeczy. Postać którą
dostrzegła miała zielone włosy, zielone oczy, zieloną szatę a z
całej jej postury zionęło zło. Tylko tyle zdołała dostrzec.
Jednak było to wystarczająco dużo by wiedzieć, że z takim
artystą jak młody Longbottom nie ma szans.
-Ellen idziemy! Bloom nie lubi spóźnialskich.
Dziewczyna pokiwała
głową i odwróciła się od zakłopotanego Matthewa. Zostawiając
go samego ruszyła za przyjaciółką w stronę Hogwartu.
~*~Lunch~*~
-Och, ale ta Bloom jest surowa! – warknęła
Ellen wspominając 10 punktów, które straciła za 5 minut
spóźnienia.
-Nie zawsze. Czasem jest nawet fajna.
Najwidoczniej pokłóciła się ze swoim facetem, albo ma PMS. –
zaprzeczyła Laura.
-W takim razie mam nadzieję, że do jutra jej
przejdzie. Nie chcę zarobić „O.” już drugiego dnia. Co mamy
potem?
-Zaklęcia. Razem.
-Okey. Tylko ja po ostatniej lekcji umówiłam
się z Matty’m...
-Po Astronomii?
-Nie! No po zaklęciach...
-Och... Okey, ale po co się z nim umówiłaś?
-No bo... to było zadanie od Malfoya...
-Dokładnie tak powiedział? „Umów się z
Mattym Longbottomem”?
-No nie do końca. Ale co to ma za znaczenie?
-Chodzi o to, że... Scorpius nienawidzi
Matty’ego. Nie wiem dlaczego, ale tak jest i...
-No dobrze, ale co to ma wspólnego ze mną?!
-Jeszcze nie rozumiesz? Score zrobi wszystko
żeby go zniszczyć. Dosłownie wszystko. A ja... ja kiedyś też w
tym uczestniczyłam i wiem jak bardzo Matty nas nienawidzi. Ma do
tego prawo, ale...
-W takim razie to nie byłam ja... To byłaś
ty... – wyszeptała Ellen. – Demon w zielonym...
-CO? – zapytała Laura patrząc na
przyjaciółkę spod przymrużonych ze zdziwienia powiek.
-Matty narysował jakąś dziewczynę, całą
ubraną na zielono, oczy i włosy też miała tego koloru. Bił od
niej mrok, zło no nie wiem jak to powiedzieć... myślałam, że to
ja, ale chyba się myliłam...
-Czyli pamięta... – wyszeptała Laura
bardziej do siebie niż Ellen.
-Co pamięta?!
-Nie nic. Nic takiego... – pokręciła głową
Laura natychmiast zmieniając temat i udając, że nic nie mówiła.
– no dobra skoro się umówiliście to ja wreszcie poczytam
książkę. Wczoraj wieczorem nie miałam na to ani minuty, mama
napisała do mnie strasznie długi list i musiałam jej odpisać, a
do tego dowiedziałam się, że.... no i oni.... no właśnie.... a
potem.... – paplała Laura bez ustanku nie dając Ellen dojść do
słowa.
-STOP!!! Błagam chodźmy już na te
Zaklęcia... – przerwała jej w końcu dziewczyna.
Laura osiągnęła już
jednak swój cel. Ellen zapomniała o tym co czego Laura obiecała
nigdy nikomu nie mówić. A już w szczególności swojej nowej
przyjaciółce.
_________________
Rozdział w całości dedykowany Lunie Elenvood, która pośrednio przyczyniła się do jego powstania <3 Mam nadzieje, że wciąż tu jesteś i czytasz na tyle uważnie by móc mnie za chwilę ochrzanić, za zwłokę. Mam również nadzieję, że od tej pory rozdziały będą się pojawiać częściej (tak samo jak komentarze)