Rozdział V
„Tylko znamię”
Następnego dnia Ellen obudziła się wcześnie. Zaaferowana dziwnym zachowaniem kostki poszła spać tuż po uczcie. Gdy Laura wróciła do dormitorium, dziewczyna już dawno spała, ale za to teraz sytuacja się odwróciła.
Nowa uczennica wstała z łóżka i popędziła do łazienki. Zaklęcie pomogło i świeża krew nie ciekła już po kostce. Dziewczyna wskoczyła pod prysznic, a woda zabarwiła się na czerwono, gdy zaschnięta krew spływała do odpływu. Wychodząc z wanny Ellen spojrzała na zegarek. Była 5:59.
Nastolatka westchnęła i ubrała się <klik>. Nie mając nic do roboty wyszła z łazienki i zagłębiła się w lekturze książki do Transmutacji. Jednak mimo całej jej „miłości” do tego przedmiotu, nie mogła się skupić na czytaniu. Po jej myślach wciąż krążyły miotły i pewna osoba, której imię zaczyna się na M. Nie mając co ze sobą zrobić wyszła z Dormitorium i skierowała się do Pokoju Wspólnego.
Cicho wyszła z korytarza, mijając po drodze kilkanaście drzwi. Ten korytarz był wypełniony pokojami dziewczyn, zaś komnaty chłopców znajdowały się w następnym. Gdy w końcu doszła do Pokoju Wspólnego miała nadzieje, że będzie tam sama.
Pomyliła się w środku już ktoś był. Nawet dwie osoby.
-Cholera – przeklęła cicho, gdy rozpoznała głosy.
-Nie przejmuj się, Yaxley. Przy nas możesz przeklinać.
-Ja mogę wszystko i przy każdym Malfoy. Przyzwyczaj się.
Weszła do pokoju. Nie myliła się. Drugą osobą siedzącą na kanapie był Jake. Pomiędzy nimi na stoliku stały 3 butelki bursztynowego płynu w którym dziewczyna rozpoznała Ognistą Wiskhey. Musieli przyjść tu chwilę przed nią bo jak na razie tylko jedna była trochę napoczęta.
-Przyłączysz się? – zapytał Jake, który najwidoczniej miał bardzo słabą głowę.
-Mam z wami pić? – zdziwiła się dziewczyna wysoko unosząc brwi.
Podczas tej bardzo krótkiej rozmowy Malfoy zdążył już wypić połowę butelki. Najwidoczniej miał problemy do zapijania i tylko kompletny idiota nie wpadł by na to jakie.
-W jakim domu była Twoja matka?
-W Beaxbatons. Taka Francuska szkoła dla czarownic.
I kolejna szklanka znikła w gardle chłopaka, który z każdą chwilą wyglądał lepiej. Ellen nie wiedziała co robić, ale nogi powoli zaczynały ją boleć więc postanowiła się przysiąść. Usiadła jak najdalej od Malfoya co niestety skończyło się tym, że musiała usiąść blisko Jake’a.
-To co gramy w Prawda Czy Wyzwanie? – zapytał Malfoy kolejne dwie szklanki później gdy jedna z butelek była już opróżniona.
-Okey. Ja kręcę. – zareagował natychmiast Jake i nie pytając o nic nalał Ellen pełną szklankę z kolejnej butelki.
-OOO! Ja i młoda. – zauważył Malfoy.
-Prawda czy wyzwanie? – zapytała Ellen ze zdenerwowania pociągając łyk ze szklanki.
-Prawda.
-Dlaczego fakt, że Sandy jest w Hufflepuffie jest taki okropny?
-Od pokoleń wszyscy z rodu Malfoyów trafiali tylko i wyłącznie do Slytherinu. A na dodatek Hufflepuff to najgorszy z możliwych domów.
-Okey. – zaakceptowała odpowiedź dziewczyna i zakręciła butelką.
-Prawda czy wyzwanie, Jake? – zapytał przyjaciela Malfoy.
-Wyzwanie, Score. Przecież wiesz, że nie należę do tchórzy.
-Pocałuj Yaxley. W usta.
-EJJJ! – przerwała im Ellen.
-Nie masz nic do gadania! To moje zadanie i mi się podoba... – zaczął Jake z zawadiackim uśmiechem.
Przybliżył się do niej jeszcze bardziej, a odór alkoholu był co raz silniejszy. Nachylił się nad nią i ułożył usta w „dzióbek”. Całą siłą woli powstrzymywała się przed odsunięciem. Owszem Jake był przystojny, ale jak był pijany to robił się strasznie dziwny. Zacisnęła więc tylko usta i przeczekała moment pocałunku.
-Yaxley chyba nie ma na ciebie ochoty... – zaśmiał się Malfoy gdy jego kolega zakręcił butelką.
-Znowu ja? No dobra nie ważne. Yaxley co wybierasz? – zapytał dziewczynę Jake.
-Pytanie.
-Czemu dopiero teraz doszłaś do Hogwartu?
-Całe wcześniejsze życie spędziłam w mugolskim domu dziecka nie wiedząc, że mam jakiekolwiek moce. Dopiero w tym roku McGonagall przyszła do mnie i na półtora miesiąca zabrała mnie do siebie gdzie uczyła mnie magii.
-W półtora miesiąca nauczyłaś się tego wszystkiego czego my uczymy się 5 lat?
-To się jeszcze okaże. – przerwała na chwilę i zakręciła butelką – Co tym razem Malfoy?
-Zadanie. – chłopak zaczynał już 3 butelkę, a Ellen wypiła dopiero połowę szklanki.
-Hymmm... W takim razie masz zakaz na sypianie z dziewczynami na powiedzmy.. 5 dni.
-Luzik. – Malfoy wzruszył ramionami i spojrzał na Jake’a.
Chłopak już odpadł. Spał z pustą butelką Whiskey w ręce, która kilka sekund później leżała na podłodze rozbita. Scorpius westchnął i machnąwszy różdżką po raz pierwszy sprzątnął rozbite szkło, a machnąwszy nią po raz drugi przywołał kolejną butelkę ze swojego dormitorium.
-Gramy we dwoje? – zapytał Malfoy nalewając im obojgu kolejną szklankę.
-Tak, ale trochę inaczej. Nie ma sensu kręcić. Na przemian zadajemy sobie pytania, lub zadania -ok.?
-Ok. to teraz ty. Pytanie czy zadanie?
-Zadanie.
-Zagraj ze mną w pokera. Po grze w butelkę. Ten kto przegra będzie musiał powiedzieć swoją największą tajemnicę.
-Okey. Prawda czy wyzwanie? – zapytała pewnie dziewczyna.
Wiedziała, że wygra. W pokera grała od dzieciństwa.
-Pytanie.
-Podoba ci się Irine?
-Tak i nie. Jest ładna, ale nie żywię do niej żadnych ludzkich uczuć.
-Pytanie. – powiedziała Ellen zanim zdążył zapytać.
-Kiedy ostatnio widziałaś się z ojcem?
-Nie wiem. Nie pamiętam tego. Według McGonagall miałam wtedy mniej niż rok. Nawet nie wiem czy on teraz żyje i szczerze mówiąc mam to gdzieś.
-Czemu?
-To już kolejne pytanie, Malfoy. Pytanie czy zadanie?
-Zadanie.
-Okey, więc... Jutro na śniadaniu w Wielkiej Sali masz stanąć na środku Wielkiej Sali i krzyknąć „Hufflepuff górą!”
-Okey. – chłopak opróżnił resztę wódki jednym łykiem i przywołał kolejną butelkę z pokoju – Pytanie czy zadanie?
Zadanie.
Jutro na śniadaniu w Wielkiej Sali podejdź do chłopaka, który Ci się podoba i umów się z nim na randkę.
Dziewczyna kiwa głową i patrzy na swoją szklankę. Nie wie co robić. Nie może przecież podejść do Matty’ego i się z nim umówić. Ze zdenerwowania sięga po trunek i ze zdziwieniem stwierdza, że jej szklanka jest już pusta. Która to już? 4, 5? Nie wie. Po raz kolejny wzrusza ramionami i znowu napełnia naczynie.
-Ej! Bo się upijesz, Yaxley. Co teraz? Poker? – śmieje się chłopak, który powoli zaczyna odczuwać działanie 3 butelki Ognistej Whiskey.
-Za dziesięć minut. Muszę do toalety. – oznajmia dziewczyna i wstaje z miejsca.
Po 3,5 pełnych szklankach Ognistego napoju nadal czuła się dość dobrze. Bez przeszkód dotarła do łazienki i usiadła na sedesie. Odchyliła bandaż, którym owinęła kostkę i po raz kolejny przyjrzała się bliźnie. To właśnie była jej największa tajemnica. Dlatego musiała wygrać. Nikt nie mógł się o niej dowiedzieć.
Zasunęła bandaż i wstała z klapy. Umyła ręce i opryskała twarz zimną wodą. Po raz ostatni przyjrzała się sobie w lustrze i wróciła do pokoju. Na sofie siedział spokojnie Malfoy. Przed nim na stoliku leżały już karty i żetony do gry.
-To co gramy? – spytał, a dziewczyna pokiwała głową siadając na sofie naprzeciwko niego.
Chłopak uśmiechnął się i zaczął tasować karty. Dziewczyna dopiła swój alkohol i nalała sobie kolejną szklankę. Wiedziała, że to słaby pomysł. Do gry w pokera powinna być trzeźwa.
-Znasz zasady? – zapytał chłopak rozdając jej dwie karty.
-Gram od dziecka.
-W takim razie okey.
Trzy karty pojawiły się na stole, a dziewczyna porównała je z kartami, które trzymała w ręce. Weszła. Gra się zaczęła, a ona wygrywała partię za partią. Jej umysł był trzeźwy mimo wciąż napełnianej szklaneczki z alkoholem. Malfoy zdawał się nie przejmować przegraną. Za każdym razem starał się blefować, ale dziewczyna przejrzała go na wylot. Ona sama miała tak nie przeniknionego poker face’a, że chłopak za żadne skarby nie mógł się domyśleć kiedy blefuje. Owszem wygrał kilka partii, ale nadal był daleko w tyle.
W końcu dziewczyna poczuła się zmęczona. Alkohol powoli zaczynał działać, a ona wiedziała tylko tyle, że wypiła już sporo ponad 9 szklanek. Przestała już nawet liczyć puste butelki.
Spojrzała na swoje karty, a następnie na karty na stole. Jeżeli teraz dojdzie król to będzie poker. Są spore szanse. Dziewczyna nie zastanawia się dłużej. Chce już zakończyć grę. Uśmiecha się wyzywająco do Malfoya i jednym ruchem wykłada wszystkie żetony na stół.
-All in? – dziwi się chłopak.
-Tak.
Blondyn wzrusza ramionami i uśmiecha się delikatnie. Wie na co liczy dziewczyna. Blef i nadzieja na pokera. Ale nic z tego. Tym razem to on jest w wygranej pozycji. Nie dość, że posiada brakującego króla to na dodatek ma trójkę. Z uśmiechem dorzuca swoje żetony. Dla zasady wykłada ostatnią kartę. Nikomu nie pasująca 6 dzwonek.
-Jasna cholera! – klnie dziewczyna nie mogąc w to uwierzyć.
-To teraz tajemnica, Yaxley. – śmieje się wesoło chłopak zagarniając wszystkie żetony.
Serce Ellen przyspiesza. Nie może mu powiedzieć! Jednak zna swój honor i wie że nie może się też wycofać. Niechętnym wzrokiem patrzy na blondyna, który niewzruszony czeka na nową rewelację. Nie spodziewał się tego co zaraz zobaczy.
Dziewczyna klnie po raz kolejny. Podciąga koszulkę nocną i ukazuje obandażowaną kostkę. Malfoy nachyla się nad nią zdumiony i czeka, aż opatrunek opadnie.
Wzdycha i jednym ruchem zrywa bandaż. Skóra piecze ją, lecz nie przejmuje się tym. Jej spojrzenie skupione jest na blondynie, który z szeroko otwartymi oczyma wpatruje się w jej znamię.
-O-od kiedy to masz? – jąka się.
-Chyba od urodzenia... – odpowiada dziewczyna zdziwiona jego zachowaniem.
-Zakryj to! Nie pokazuj nikomu! – krzyczy chłopak i zrywa się z miejsca.
Dziewczyna przygląda się mu w milczeniu. Była lekko przestraszona jego zachowaniem. Posłusznie zawiązuje kostkę bandażem i powoli wstaje.
-To tylko znamię. – mówi i wychodzi z pokoju kierując się w stronę dormitoriów dziewczyn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz